O depresji… Niewidoczny, obezwładniający wróg…

O depresji…

Niewidoczny, obezwładniający wróg...

 

Choroba, stan duszy który obezwładnia, który powoduje że rano nie możesz wstać, nie możesz rozpocząć  dnia, sama myśl o każdym kolejnym dniu napawa bezgraniczny lękiem… Wróg, którego nie widać...Więc słyszysz: „Weź się w garść...”, „Zrób ze sobą coś...” „Nie siedź tak, nie leż tak...”…

Mówią, że syty głodnego nie zrozumie… Ktoś, kto nie doświadczył depresji, nie zrozumie jak ciężka to choroba. Jak bardzo bolą takie słowa, mimo iż wypowiadane w dobrej wierze.

Gorączkę można zmierzyć.

Złamanie kości zweryfikujemy zdjęciem rentgenowskim .

Infekcję zdiagnozujemy, podamy antybiotyk… Nawet nowotwór potrafimy nazwać, sklasyfikować, dobrać odpowiednią metodę leczenia, bo go widać. Depresji nie widać…

A może dotknąć każdego z nas.

Przebieg depresji u każdego człowieka może być inny.

Co jednak powinno wzbudzić naszą czujność, że to już nie zwykły smutek, chandra… Że to poważna choroba, którą jak każdą chorobę, należy leczyć.

Jeżeli minimum dwa tygodnie odczuwasz, że masz znacznie gorszy nastrój, niewiele lub nic cię nie cieszy, masz znacznie niej siły energii do działania. Zaczynasz gorzej radzić sobie w szkole, na uczelni, w pracy, nie możesz się skoncentrować, zaczynają cię przerastać zwykłe codzienne sprawy, nawet takie jak zrobienie zakupów, ugotowanie obiadu, dobór garderoby, codzienne czynności higieniczne… Nie potrafisz skoncentrować się na czytanym tekście. Zaczynasz unikać ludzi, bo cię denerwują. Zaczynasz lub już myślisz o sobie, że jesteś nic nie wart, ileż to spraw zawaliłeś w życiu, ilu ludzi zawiodłeś… I nie docierają do Ciebie racjonalne argumenty, fakty. Ty czujesz się winny. Do tego twój stan potęguje niewyspanie. Budzisz się w środku nocy po kilku godzinach snu i już nie możesz zasnąć, znowu atakują Cię te koszmarne myśli. Zasypiasz na moment nad ranem, a tutaj już trzeba wstawać i iść do pracy, do szkoły, na uczelnię, zająć się dziećmi, domem… I wszystko cię przerasta… Odsuwasz się od partnera…

To depresja. Trzeba pójść do psychiatry. Depresja jak nieproszony gość, nie przejdzie sama. Nie zniknie. Nieleczona powoli odcina nas do energii, od chęci do życia, powoduje dezorganizację i ból… Ból bezsilności… Ból nicości…On zna się najlepiej na tej chorobie. Jak złamiesz nogę, nie idziesz do neurologa, tylko do ortopedy. Gdy boli cię ucho lub źle słyszysz, idziesz do laryngologa. Bo ci lekarze, znają się najlepiej na tych chorzeniach.

Powierz swoje zdrowie psychiczne specjaliści.

Depresję się leczy, i można ją wyleczyć. Leki przeciwdepresyjne nie uzależniają. Nie powodują zmian w charakterze. Najnowsze leki nie mają niekorzystnego wpływu na organizm. Wręcz przeciwnie -są darem bardzo mądrych ludzi dla ludzkości. Powodują, że stosując je zaczynasz ponownie odczuwać radość życia, już nie przeraża Cie każdy poranek. Wraca sprawność myślenia, koncentracji, zaczynasz ponownie realizować się zawodowo, w domu. Twoje dzieci znowu się śmieją, Partner przytula, bo depresja, to choroba całej rodziny. Każdy z jej członków ją przeżywa.

Dlatego sprawa leczenia depresji, nie jest tylko Twoją prywatna sprawą. Jest sprawą każdej osoby, na który w taki czy inny sposób oddziaływujesz.

Poza tym, po co cierpieć, skoro nie trzeba?

Teraz możesz pomyśleć o uzupełnieniu leczenia o psychoterapię… To najlepszy prezent jaki sami sobie możemy zrobić sobie w życiu.

 

Jolanta Klemens

PSYCHOMedical

Bielsko-Biała